Asertywny z Fromma.
Komentarze: 0
I znów przeprowadzka... Nowi kochający „rodzice”, nowa rzeczywistość, nowy Ja, stary temat. Wiem ,ze będę się powtarzał ,ale widocznie mam taką potrzebę i już. Znów będzie o miłości, postaram się wszystko jakoś usystematyzować, jeszcze raz zrozumieć, bardzo mi na tym zależy.
Jak pojmuje miłość? Dlaczego chcę kochać i staram się kochać właśnie tak? Ale zanim zacznę, to oczywiście mam troszkę refleksji, myśli z którym chciał bym się podzielić.
Nie znam człowieka, który by nie chciał być kochanym. Czytając „O sztuce miłości” Fromma po części odnalazłem i wzbogaciłem się unikatowym spojrzeniem na miłość z punktu widzenia ekonomii. W poniższej notce wykorzystałem moim zdaniem trafne i mi pasujące Ericha spostrzeżenia.
Tak sobie myślę, jak niektóre ludziki pojmują miłość. Na pewno są tacy, którzy uważają miłość nagłym cudownym stanem, który odczuć powinien chyba każdy człowiek i jest niejako w jego istnienie wpisane. Myślą, ze natura wyposażyła nas w wiedzę na temat miłości jest zbędne analizowanie, rozpatrywanie tej relacji, dlatego , że człowiek automatycznie zdolny jest do otrzymywania i przyjmowania tego uroczego uczucia. Są tez tacy którzy uważają że miłość jest sztuką, która wymaga wiedzy, cierpliwości, wysiłku.
„Podstawowym problemem jest fakt, iż większość ludzi chce być kochanym a nie kochać i umieć kochać. Pozwolę sobie użyć tu ściśle naukowego terminu ekonomicznego mając nadzieję, że nie wyda się to barbarzyństwem, lecz logicznym przedstawieniem sytuacji. W obecnych czasach popyt na miłość znacznie przewyższa podaż. Kochamy, traktując naszą miłość jak towar podlegający wymianie. Kochamy kogoś na kredyt, chcąc by tamta osoba dług spłaciła podobnym uczuciem, bądź traktujemy miłość jako zapłatę za czyjeś uczucia. Myślimy, że aby zdobyć miłość powinniśmy odznaczać się urodą, wysoką pozycją społeczną, wysokimi zarobkami, łagodnością, miłym i uprzejmym sposobem bycia. Stajemy się, wraz z naszą miłością, towarem na ciągle zmieniającym się rynku ludzkich osobowości.
Drugim problemem jest to, że jesteśmy przekonani o tym, że aby szczęśliwie kochać należy wyłącznie znaleźć właściwy obiekt miłości. Zapominamy, że zdolność do szczęśliwej miłości leży w nas samych. Nie możemy myśleć, że "kochać to rzecz prosta, natomiast trudne jest znalezienie odpowiedniego obiektu i zdobycie czyjegoś uczucia"
Gdy nie rozwiniemy siebie wewnętrznie, gdy nie odkryjemy naszych ukrytych pokładów świadomości, najprawdopodobniej znalazłszy już obiekt, który sprostał naszym wyobrażonym wymaganiom, pomylimy stan kochania z krótkim zakochaniem i nawet nie zauważymy gdy uczucie to zniknęło tak szybko jak powstało. Zaczniemy więc szukać od nowa i zatoczymy koło, za każdym razem błędnie wskazując, że przyczyna tego stanu rzeczy leży w niewłaściwym doborze partnera/partnerki.
Poszukiwanie miłości należy zacząć od samego siebie. Ucieczka od własnych problemów w problemy innych, prowadzi wyłącznie do bezsilności i zagubienia. Jest to jednak w dzisiejszych czasach nader powszechne i niestety zaczyna być społecznie akceptowane a nawet pochwalane.
Trzeci problem pojawiający się w istocie rozumienia miłości dotyczy wspomnianego wcześniej błędnego mylenia tego uczucia z zakochaniem.
Wyobraźmy sobie dwoje ludzi, którzy nagle zbliżyli się do siebie i pochłonęli we wzajemnym odkrywaniu. Na chwilę zapomną oni o wszechobecnej samotności, jednak szybko wrócą do normalnego stanu gdy okaże się, że poznali się jedynie powierzchownie. Gdy minie początkowe podekscytowanie ich związek rozpadnie się ponieważ nie zdołali dotrzeć do sedna swoich problemów i pragnień. Będą ślizgali się po powierzchni bojąc się zejść głębiej aby nie utracić chwilowego poczucia jedności z inną osobą. W końcu jednak problemy i wzajemne antagonizmy staną się tak znaczące, że przerosną one początkowe zafascynowanie.
Reasumując, aby kochać inną osobę należy najpierw pokochać i zrozumieć siebie. Odkrywać się wzajemnie, cierpliwie i powoli. Systematycznie pokonując bariery i ograniczenia. Gdy uświadomimy sobie nieskończoność własnej osobowości, zrozumiemy też, iż bliska nam osoba jest także "nieskończona" a co za tym idzie nigdy nie będziemy ją znali na tyle abyśmy nie mogli jej poznać głębiej. Człowiek ze swojej natury dąży do poznania i osiągnięcia szczytu swoich możliwości. Gdy kochamy malować zdajemy sobie sprawę z nieskończonych możliwości udoskonalenia naszych dzieł. Jeżeli kiedykolwiek stwierdzimy, że osiągnęliśmy już apogeum twórczości umiłowanie malowania zacznie topnieć. Stracimy cel i kreatywność. Podobnie dzieje się z miłością. Im mniej znamy siebie, tym mniej będziemy zdolni do poznania drugiej osoby.
Wiele osób uważa, iż droga do zażyłości prowadzi głównie przez kontakt seksualny. Staje się on dla nich jednocześnie metodą osiągnięcia bliskości jak również samym celem. Nie istotne jest tutaj, czy celem tym jest potrzeba dominacji, podporządkowania czy jakakolwiek inna. Nie może on zostać osiągnięty z powodu niewielkiego znaczenia samego aktu seksualnego pozbawionego głębokiego uczucia miłości. Bliskość oparta na zespoleniu fizycznym zaniknie w bardzo krótkim czasie gdy nie będzie jedynie jednym z elementów wzajemnego poznania. Pożądanie seksualne gdy jest utożsamiane z miłością daje chwilowy stan ekstazy, który jednak w żadnym stopniu nie zbliża do siebie dwóch odrębnych istot. Pozostają one sobie równie obce jak przedtem. Oddzielenie ciała i umysłu. Połączenie fizyczne bez połączenia psychicznego powoduje wstyd i niepokój. Powstaje bardzo kruchy związek u podłoża którego leży silny lęk. Dwie osoby jednocześnie potrzebują jedności i boją się, iż mogą ją łatwo utracić. Paradoksalnie strach ten często powoduje agresję lub niechęć, która staje się bezpośrednią przyczyną rozkładu związku.
Miłość jest połączeniem, a zarazem walką dwóch w pełni świadomych siebie istot z samotnością. Gdy kochamy oddajemy samego siebie drugiej osobie zachowując poczucie własnego istnienia.
Sztuka miłości składa się z opanowania pewnych jej składników. Potrzebna jest dyscyplina, świadome kontrolowanie swojego życia. Koncentracja, nauczenie się przebywania sam na sam ze sobą bez konieczności zajęcia czymś swojego umysłu. Uwolnienie się tym samym od postawy konsumenta, który gotowy jest "połykać wszystko otwartymi ustami" nie zastanawiając się nawet często nad tym co i dlaczego robi.
Cierpliwość, zrezygnowanie z potrzeby szybkich rezultatów. Czas, który zyskamy na niepotrzebnym przyspieszeniu jakiejś czynności następnie często marnujemy, bo nie wiemy co z nim zrobić. Wyczuwanie samego siebie, intuicyjne, bez konieczności użycia rozumu i logicznego myślenia. Otwarcie się na nasz głos wewnętrzny, spostrzeganie dlaczego zachowujemy się w ten a nie inny sposób i dostrzeganie naszych prawdziwych motywów.
Odwaga, umiejętność podejmowania ryzyka i uznania pewnych wartości za godne najwyższego zainteresowania i postawienia na nie wszystkiego. "Praktykowanie wiary i odwagi zaczyna się od drobiazgów codziennego życia. Pierwszy krok to zauważyć, gdzie i kiedy tracimy wiarę, zanalizować argumenty, jakie wynajdujemy dla jej utraty, zorientować się, w jakiej sytuacji zachowujemy się tchórzliwie, i znowu uświadomić sobie, jak się z tego tłumaczymy"
Opanowanie tych składników daje możliwość poznania sztuki miłości, tak jak i jakiegokolwiek innego rodzaju sztuki. Poznawanie to nie będzie drogą łatwą jednak na jej końcu znajduje się stan, który jest najbardziej swoistym, głębokim i tajemniczym ludzkim zjawiskiem.
Odkrycie go jest jednak sprawą indywidualną i wymaga mocnej motywacji, której ze szczerego serca każdemu człowiekowi życzę.
Dodaj komentarz